05.12
In Traveling | Tags: autostop, Betlejem, couchsurfing, Haifa, Izrael, Jerozolima, Nazaret, PTTK UEK, Tel-Aviv
W dniach 6-13.03.2014r. wraz z Klaudią, Danielem, Martą, Filipem i Sylwią podróżowaliśmy po Izraelu. Nie sposób wyczerpująco opisać wszystkich przygód, ludzi i niezwykłych miejsc naszej wyprawy. Postaram się jednak przybliżyć nieco klimat tego ciekawego kraju.
Na nowoczesnym lotnisku w Tel-Awiwie natknęliśmy się na pierwszą z wielu fontann do picia wody, które były wybawieniem w upalne dni. Kantor na lotnisku pobiera dodatkową opłatę, także należy wymienić tylko tyle szekli ile potrzebne będzie na dojazd do miasta i pierwszą noc. Wsiadając do autobusu (w niektórych jest WiFi) warto zakupić u kierowcy bilet od razu do punktu docelowego, pozwala to pokonywać punkty przesiadkowe bez dopłaty. Pojechaliśmy najpierw do Jerozolimy.
W pierwszej kolejności w oczy rzuciły nam się obce napisy (nazwy miejscowości i ważniejszych ulic są opisane w trzech wersjach: czytane od prawej do lewej izraelskie i arabskie oraz łacińskie angielskie transkrypcje), a także bardzo duża liczba młodych mundurowych z karabinami. Czwartkowy wieczór jest najlepszym czasem na imprezy i spotkania towarzyskie, słychać też wtedy muzykę ulicznych grajków.
Niemal wszystkie noclegi mieliśmy zapewnione dzięki uprzejmości hostów z serwisu Couchsurfing.org. Była to świetna okazja by skosztować smacznego jedzenia oraz poznać życie i bogatą kulturę Izraela. Dowiedzieliśmy się także od nich o miejscach, których próżno szukać w przewodnikach. Wśród nich nie brakowało amatorów naszych karmelowych krówek oraz tradycyjnej, polskiej Żubrówki (cheapo hint: bardzo tania jest w strefie wolnocłowej przy opuszczaniu Europy).
Amir, Jordan, Oded, Victor, Yossi, Yoav and Eyal, many, many thanks for your hospitality! You are the best!
Jasne, kamienne mury Starego Miasta w Jerozolimie i pozamykane bramy widziane na spacerze wieczorem za dnia stają się gwarnym miejscem pełnym ludzi przeróżnych nacji. Wymieniliśmy pieniądze przy Bramie Damasceńskiej (korzystny kurs zwłaszcza gdy wymienia się banknoty 100 dolarowe) i dołączyliśmy do nurtu tętniącego życiem miasteczka. Od tysiącleci ludzie załatwiają tu swoje codzienne sprawy w gąszczu uliczek pełnych straganów bogatych w warzywa i owoce, przypraw, tkanin oraz skórzanych wyrobów (polecam solidne sandały).
Jerozolima jest również bardzo ważnym miejscem kultu wielu religii. Zaskakujące jest to, że pomimo podziałów ludzie żyją tu w zgodzie i potrafią współegzystować w pokoju.
Udaliśmy się do dzielnicy żydowskiej zobaczyć Ścianę Płaczu, czyli jedyną pozostałość po Świątyni Jerozolimskiej, stanowiącą najświętsze miejsce gorliwych modlitw Żydów. Następnie opuściliśmy Stare Miasto Lwią Bramą i wdrapaliśmy się przy żarzącym słońcu na Górę Oliwną. Trud się opłacił bowiem roztacza się z niej przepiękny widok na panoramę miasta. Odwiedziliśmy także Ogrójec i po obiedzie, jako że był to piątek, udaliśmy się zaskakująco krótką, autentyczną Drogą Krzyżową wiodącą zaułkami do Bazyliki Grobu Świętego, nad którą pieczę sprawują przedstawiciele wielu różnych kościołów. Znajduje się w niej m.in. Golgota oraz miniaturowa kaplica Grobu, czyli miejsce męki, śmierci krzyżowej i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.
Wraz z zachodzącym słońcem ulice stawały się coraz bardziej puste, Szabas zaczyna się wieczorem gdy widać pierwsze 3 gwiazdy. W sobotę udaliśmy się przez opustoszałą w ten dzień ortodoksyjną dzielnicę żydowską na autobus do Betlejem. Znajduje się ono po palestyńskiej stronie muru nieustannie przypominającego o konflikcie. Do Bazyliki Narodzenia Pańskiego prowadzą zmuszające przybysza do pokłonu niskie wejście, a grecki ikonostas i zdobienia umilają oczekiwanie w kolejce na zejście do Groty Narodzenia.
Warto również udać się do Groty Mlecznej, której białe ściany według legendy zawdzięczają swój kolor uronionej przez Maryję podczas karmienia Dzieciątka kropli mleka. W mieście można się spotkać z zadziwiająco dużą liczbą Słowian, a wyborowi smacznego, palestyńskiego Taybeh Beer towarzyszyło wesołe “piwo z rana jak śmietana” wypowiedziane łamaną polszczyzną przez sklepikarza. Na pobliskim Zielonym Markecie można kupić świeże owoce (niesamowicie soczyste mandarynki!) i warzywa.
Podróżowaliśmy po kraju głównie autostopem. Im dziwniejsze i dziksze miejsce na łapanie okazji tym szybciej ktoś się zatrzymywał. Nie inaczej było gdy chcieliśmy w Szabat dotrzeć stopem z Jerozolimy przez Palestynę nad Morze Martwe. Przejeżdżając przez granicę żołnierz z karabinem widząc samochód z Palestyny (a może źródłem jego niepokoju była moja zarastająca broda?) wykonując rutynową kontrolę bagażu po cichu zapytał siedzącą z tyłu Klaudię “Are you OK?” i upewniwszy się, że paszporty są w porządku puścił nas wolno. Bezpiecznie dotarliśmy do miejscowości Ein Gedi i rozbiliśmy namioty na darmowym polu kempingowym z “rynienką” i prysznicami do mycia.
Otwierając rano poły namiotu przywitał nas widok błyszczącego między palmami Morza Martwego, słona bryza i specyficzny dźwięk tamtejszego ptactwa. Po śniadaniu poszliśmy popływać posiedzieć w ekstremalnie zasolonej wodzie, gdzie nie jest w stanie żyć nawet drobna flora i fauna. Jest to największa depresja na świecie (według naszego GPS poniżej 405 m p.p.m). Posmarowaliśmy się też “cudownym”, czarnym błotkiem, które ustąpiło dopiero pod słodkowodnym natryskiem.
Szczęście tym razem nam nie dopisało, bowiem chcieliśmy wyruszyć w znajdujące się nieopodal góry, jednak z powodu pogarszającej się pogody, wstęp do parku był zamknięty, a gdy dotarliśmy do mieszczącej antyczny fort Masady rozpadało się na dobre (ponoć pada tu zaledwie parę dni w roku). Gdy jechaliśmy autobusem do Beer Szewy pustynia szybko zamieniła się w hałdy i potoki błota.
Nazajutrz skierowaliśmy się na północ i po spędzeniu doby w miasteczku portowym Hajfa poświęciliśmy cały dzień objeżdżając kontrastującą w stosunku do południa, bardzo urodzajną i zieloną Galileę. I tak po nieudanej próbie przejścia po Jeziorze Tyberiadzkim, przejeżdżając przez Kanę dotarliśmy do Nazaretu. Mieści się tam między innymi imponująca Bazylika Zwiastowania podzielona na część górną gdzie odprawiane są nabożeństwa oraz część dolną z Grotą Zwiastowania, dookoła zaś znajdują się wizerunki Matki Boskiej pochodzące z różnych stron świata. Pojechaliśmy także do słynącej z budowli templariuszy Akki, ale pogoda znów nie dopisała i szybko wróciliśmy na nocleg do Hajfy.
Jeśli chodzi o jedzenie to głównie posilaliśmy się falafelami (polecamy mega chrupiące z “HaZkenim” w Hajfie przy ulicy Ha Wadi). Są to kotlety z ciecierzycy, często podają je w bułce z warzywami i humusem (można je przyrządzić samemu w domu według sprawdzonego przepisu). Jedliśmy także świeże owoce: mandarynki, granaty, banany, khaki oraz daktyle. Polecono nam Sabich (ostatnią głoskę czytamy chyba jak “flemch” z Achmeda), czyli bardzo smaczną kanapkę z jajkami i bakłażanem, bardzo smakował nam ten przy swojsko brzmiącej ulicy Tchernihovski (ego?) w Tel-Awiwie.
Ostatnie dwa dni spędziliśmy w przemysłowej stolicy Izraela Tel-Awiwie. Na dwóch pierwszych piętrach Shalom Meir Tower (niegdyś najwyższego wieżowca w centrum) znajduje się muzeum ukazujące historię urbanizacji terenu wokół starego miasta portowego Jaffa (swoją drogą warto odwiedzić ten malowniczy port i przejść się na spacer wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego). Kiedyś znajdował się na ostatnich piętrach taras widokowy, obecnie jest tam penthouse, ale można wjechać parę pięter niżej by zobaczyć miasto w widoku znanym miłośnikom dwóch pierwszych części GTA.
Pobyt w Izraelu bardzo nam się podobał. Polecamy zobaczyć jego piękne zakątki i poznać obyczaje ludzi, którzy tam mieszkają, naprawdę warto!
2 Responses.
Trudna sztuka oddać klimat i krajobraz Izraela – miejsca niezwykłego, ale też trochę dziwnego. Środek Bliskiego Wschodu, mnogość religii, kultur i krajobrazów. O burzliwej historii tego kraju przypominają liczni wojskowi na ulicach, jednak na co dzień można czuć się bezpiecznie, a mieszkańcy Ziemi Świętej są radośni i pomocni.
Twój wpis pokazuje, jak wiele pozytywnych przygód można tam przeżyć oraz obala stereotyp, że podróżowanie jest drogie. Brawo! 🙂
Dzięki, z takimi kompanami podróży szczęśliwe przygody gwarantowane! 🙂
Dodam, że koszty przelotu i tygodnia w Izraelu zmieściły się w kwocie 700zł.