W weekend zachęcony rekomendacjami znajomych wybrałem się na koncert zespołu Hard Times w  Harris Piano Jazz Bar, w Krakowie. Był to pierwszy koncert bluesa, na którym byłem.

Hard Times - cover image

W życiu nie sądziłem, że można tak grać na gitarze (polecam kawałek “8 sekund” duetu Piotr Grząślewicz & Marcin Hilarowicz), a Wiśnia (Łukasz Wiśniewski) nie dość, że wyczynia cuda na harmonijce wydobywając z niej niesamowite dźwięki, to jeszcze dobrze śpiewa (także “przez” harmonijkę).  To po prostu trzeba usłyszeć! Cały czas twarz wykrzywiała mi się w niegasnącym uśmiechu, aż mnie szczeka na koniec rozbolała. Artyści wręcz emanowali pozytywną energią. Ich muzyka była doskonale zsynchronizowana; czasem przeplatana dźwiękowymi “żarcikami”, których z racji drewnianego ucha nie bardzo rozumiałem, ale widać było, że mieli niezłą frajdę. Kawałki były dobrane naprzemiennie: raz leciały smutne, a raz wesołe/pijackie piosenki (“Czarna banda”) przy czym atmosfera stale narastała. Jak zauważyła koleżanka, na żywo słucha się ich o wiele lepiej. “I tak..” odbieram ich koncert.