2016
07.17

Ciepły lipiec, gorący oddech lata, głód kultury i parę dni wolnego to idealne warunki by wyjechać z miasta i wybrać się pod namiot na Slot Art Festival. Można nauczyć się nowych rzeczy, poznać ciekawe idee i pomysły, a także dać się ponieść wirowi muzyki najrozmaitszych gatunków.

Slot Art Festival 2016 - kompleks klasztorny w Lubiążu pod Wrocławiem z tęczą w tle

Slot Art Festival 2016

(more…)

2016
05.25

Wiele osób pytało o przepis na ciasto kokosowe “Raffaello”. Też kiedyś pytaliśmy, wypróbowaliśmy, a teraz podajemy dalej. Jest proste do zrobienia, nie potrzeba piekarnika i wyśmienicie smakuje. Najpierw potrzebny będzie budyń.

Ciasto kokosowe a'la "Raffaello"

(more…)

2015
11.23

Beacon is a small device that uses a low-energy version of Bluetooth to broadcast its location. Modern smartphones can detect the presence and measure the approximate distance to the beacon. Apart from the obvious use for marketing and advertising (of very legitimate concerns about privacy and tracking users) beacons offer many other possibilities and allow to realize a very ambitious ideas of the Internet of Things.

We found this out by participating in two BeaconValley Hackathons. These events had one goal: to make within 24 hours a mobile application that uses kontakt.io’s beacons in interesting way.

SmartBook

The first time, in June, we designed and implemented an Android application to encourage people to books. The idea is that people at the bus stop receive a short excerpt from the book. In addition, those holding the handset could listen to an audiobook. Volume increases with a gradual approaching to the place where hidden beacon.

SmartBook app helps you discover books.

SmartBook app helps you discover books

Interested user could order the book via the internet or locate on the map bookstores that have it in stock.

City Games

The second global edition of the hackathon was held on 21-22 November. It held simultaneously in four cities: Krakow, New York, London and Guadalajara.

This time we proposed an interactive urban game designed for iOS devices (iPhone or iPad). Through interesting quests and simple interface it helps tourists explore visited places in an easy and fun way. We have prepared a sample scenario for the Museum of Monicipal Engineering in Krakow, where the event took place.

Thank you Peter, Michael, Christopher, Paul and Nicholas for fruitful cooperation and lot of fun. We learned useful technologies, spoke with representatives of many IT companies and got a bunch of gadgets. I had a great time and gained a lot of experience.

2015
07.19

W długi czerwcowy weekend wraz z Klaudią, Karoliną i Bartkiem uzbrojeni w namioty i kuchenki turystyczne wyruszyliśmy w podróż samochodową do Chorwacji. W niecałe 6 dni pokonaliśmy łącznie 2632km jadąc przez Polskę, Czechy, Austrię, Słowenię, Chorwację oraz Bośnię i Hercegowinę.

Wodospady, Jeziora Plitwickie

(more…)

2015
05.06

Ponury styczeń, wspomnienie ciepłych, wakacyjnych dni staje się coraz bardziej mgliste, więc gdy tylko pojawiła się propozycja wyjazdu na Cypr, nie mieliśmy żadnych wątpliwości co odpowiedzieć. Dzięki zaproszeniu Daniela spędziliśmy z nim i ósemką innych znajomych fantastyczny tydzień na tej słonecznej wyspie między 12 a 19 kwietnia 2015 r.

Flaga Grecji i Cypru

Flaga Grecji i Cypru

(more…)

2015
03.22

To popularna na Bliskim Wschodzie pasta z ciecierzycy, niezapomniany smak z wycieczki do Izreala. Jest doskonałym dodatkiem do falafela lub chlebka typu pita, choć równie dobrze smakuje z ogórkami i naszym rodzimym, polskim chlebem na zakwasie. Przedstawiam szybki, sprawdzony przepis.

Hummus

Hummus

(more…)

2015
01.26

Jak tanio i dobrze zwiedzić Japonię? Prezentuję mini przewodnik efektywnego podróżowania opracowany na bazie doświadczeń z 3 tygodni spędzonych z Klaudią w kraju kwitnącej wiśni.

Tori na wodzie, Miyajima

(more…)

2014
09.11

Na przełomie czerwca i lipca pokonaliśmy z Bykiem Główny Szlak Beskidzki :szlak_czerwony: . W niewiele ponad 2 tygodnie przeszliśmy od Wołosatego do Ustronia około 500 km pasmami naszych pięknych, polskich gór. Zamieszczam poniżej zredagowany i uzupełniony o bycze zdjęcia dziennik z podróży, który ukazywał się każdego dnia wyprawy na dedykowanej stronie na facebooku B&B na GSB 2014.

Wschód słońca widziany z Rysianki

Wschód słońca widziany z Rysianki

(more…)

2014
06.16

Po wycieczce do Izraela postanowiliśmy z Klaudią przygotować w domowym zaciszu falafele, czyli kotleciki z ciecierzycy. Podaliśmy ciepłe i chrupiące z warzywami (sałata, pokrojone w kostkę: pomidor, ogórek, ogórek kiszony i papryka konserwowa) w chlebku pita polane sosem czosnkowym (choć polecamy do nich hummus).

Falafel w picie z warzywami i sosem czosnkowym

Falafele z pitą, warzywami i sosem czosnkowym

(more…)

2014
05.15

W tym roku w Bieszczadach odbył się 50-ty, jubileuszowy Rajd Majowy Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Wyruszyło aż 9 tras pieszych zróżnicowanych pod względem trudności i zdobywanych szczytów, także każdy mógł wybrać coś dla siebie. Celem każdej z nich było dotarcie po paru dniach wędrówki na finał w Wetlinie. Wraz z Oczkiem miałem przyjemność poprowadzić grupę namiotową numer 6.

Bieszczadzkie Połoniny, fot. Diana Piórkowska

Bieszczadzkie Połoniny, fot. Diana Piórkowska

(more…)

2014
05.12

W dniach 6-13.03.2014r. wraz z Klaudią, Danielem, Martą, Filipem i Sylwią podróżowaliśmy po Izraelu. Nie sposób wyczerpująco opisać wszystkich przygód, ludzi i niezwykłych miejsc naszej wyprawy. Postaram się jednak przybliżyć nieco klimat tego ciekawego kraju.

Golden Gate, Jersualem (more…)

2014
03.06

Wybraliśmy się  21-23.02.2014 w polskie Tatry.

Dolina Gąsienicowa zimą

Dolina Gąsienicowa zimą

(more…)

2014
02.14

“Grajnocka” to pewien specyficzny rodzaj “geeczej” imprezy, którego historia rozpoczęła się spontanicznie ponad 5 lat temu gdy spotykaliśmy się z kumplami by pograć w planszówki. Jak sama nazwa wskazuje, jest to całonocna domówka na której gra się w różne gry towarzyskie. Jest to również doskonała okazja by dyskutować na różne, zwłaszcza społeczno-ekonomiczne, tematy, a także poczęstować znajomych własnymi wypiekami i potrawami. Zwykle trwa od godziny 17 do około 7 rano w zależności od wytrzymałoœci uczestników. Gdy impreza trwa ponad 10 godzin w ciągu dnia to jest wtedy “grajdzionek”.

Grajnocka, "ręka" w grze Dominion

“Ręka” w grze Dominion. Oprawca, czyli “pan-zły-pan” szkodzący pozostałym to klasyczny przykład neg-game.

Czasy w których planszówki kojarzyły się jedynie z chińczykiem lub inną pstrokatą planszą z pionkami, gdzie jedyną interakcją był rzut kością (ewentualnie Monopoly/Eurobiznes) bezpowrotnie minęły. Ostatnio spotykam się z coraz większym zainteresowaniem wśród znajomych grami adresowanymi do starszych graczy, gdzie od szczęścia bardziej liczą się ekonomiczne strategie, spryt i zdolność przewidywania posunięć innych graczy. Do “planszówek dla dorosłych” zaliczam też całą gamę gier karcianych (systemy takie jak Magic: The Gathering, ale też Dominion, Sabotarzysta karty budują planszę) , niekoniecznie opartych na standardowej talii 52 kart do brydża czy pokera (Andrzej podpowiada: blefa!). Kiedy męska część towarzystwa zaciekle rywalizuje w tekturowych biznesach i mocarstwach (Wysokie napięcie, Le Havre, Puerto Rico, 7 cudów świata) dziewczyny przeważnie preferują gry bardziej towarzyskie (Alias – połączenie tabu i kalamburów, Dixit – gra na skojarzenia). Istnieją również gry kooperacyjne, w których gracze muszą współpracować by wygrać z “grą”, np. Ghost Stories, częściowo także Battlestar Galactica <- tu losowy gracz może być ukrytym “agentem” wroga. Gry te przeważnie nie są tanie, ale warto porozglądać się wśród znajomych i kupując nowy tytuł pomyśleć o możliwości wypożyczenia lub wymiany z innymi. Światową mekką planszówek jest serwis boardgamegeek.com, gdzie można sprawdzić opisy i recenzje innych, zobaczyć zdjęcia, dodatki czy sprawdzić maksymalną liczbę graczy i przewidywany czas gry.

Na grajnocce można także usłyszeć inne neologizmy i zwroty na przykład:

  • neg-game (z angielskiego negative game) – określenie strategii, w których gracz celowo działa na niekorzyść innego gracza, nierzadko samemu na tym tracąc;
  • “niedźwiadek” – sytuacja, w której gracz nieświadomie (gdy robi to świadomie to jest najzwyklejsze oszustwo/cheating) psuje rozgrywkę poprzez działania sprzeczne z zasadami gry, przydarza się najczęściej podczas pierwszych partii gdy nie wszyscy jeszcze dobrze znają zasady;
  • ryfa – gdy zawodnik już w połowie gry dostrzega swoją słabą pozycję lub “nie poszła mu karta” może powiedzieć na głos “ale ryfa!”, co ciekawe bardzo często taki gracz zajmuje potem wysokie miejsce na podium;
  • w zależności od gry występują specyficzne dla danego tytułu określenia np. “kukurydziany król” dla strategii kupowania bardzo dużej ilości taniej kukurydzy w grze Puerto Rico czy  “panowie szlachta”/“masakrada” w Dominion: Intryga.

Jeśli chodzi o jedzenie to zwykle każdy przynosi jakieś nieplamiące kart zagryzki/picie (dobre są też owoce, ewentualnie 14 kg marchewek -> kiedyś przetworzyliśmy je na sok, sokowirówka 2 razy wysadziła korki 😉 ), mufinki (om nom nom nom!) a potem pod wieczór przygotowuje się konkretniejsze jedzenie lub zamawia przynajmniej 2 pizze gigant + jedną dużą (wystarczało nam nieraz na śniadanie). Alkohol raczej nie jest wskazany ze względu na to, iż potrzebny jest sprawny umysł do rozwijania strategii w grach, aczkolwiek jedno piwko czy symboliczne winko nie zaszkodzi tak bardzo (pod warunkiem, że nie spowoduje senności!). Tradycyjnym trunkiem jest dobra, czarna herbata (ostatnio odkryłem alternatywę: yerba mate), pozwala dłużej nie spać i odświeża myślenie.

Choć po zarwanej na granie nocce czasem ciężko odespać, to emocje i wspólny wysiłek intelektualny przy doskonałej zabawie z przyjaciółmi jest tego wart!

2014
01.26

I  lately noticed increased temperature of my netbook. Sensors command gives near 90°C in stress. I decided to replace manufacturer thermal pasta on CPU and clean radiator.

Cleaning CPU unit. Above: the old, hardened, thermal paste on the copper pipe heat sink.

Cleaning CPU unit. Above: the old, hardened, thermal paste on the copper pipe heat sink.

(more…)

2013
12.17

W weekend 14-15 grudnia odbył się Rajd Ba(k)chusa w Beskidzie Sądeckim oraz Pieninach zorganizowany przez koło PTTK przy UEKu. Miałem przyjemność wędrować z grupą Klaudii, która okazała się świetnym przewodnikiem.

Małe Pieniny zimą (po lewej Trzy korony)

Małe Pieniny zimą (po lewej Trzy korony)

Początkowo mieliśmy wyjść z Jaworek Wąwozem Homole :szlak_zielony: , jednak już w autokarze zdecydowaliśmy się wydłużyć trasę i wyruszyliśmy ze Szczawnicy wzdłuż uruchamianego wyciągu na Palenicę (719m) :szlak_zolty: i następnie przez Szafranówkę, Laźne Skały, obok Wysokiego Wierchu, Durbaszkę (942 m), Borsuczyny :szlak_niebieski: na Wysoką (mimo, że w Małych jest to najwyższy szczyt Pienin, 1050m). Mieliśmy rewelacyjną pogodę i dobre widoki na otaczające pasma.

Panorama z Wysokiej zimą

Panorama z Wysokiej zimą

Na szczycie nagrodziliśmy się Zestawem Zwycięzcy (czyli gorącą herbą, czekoladą, czymś miętowym i bananami). Pozostawiając na straży bałwanka zaczęliśmy powoli zmierzać na nocleg przy coraz szybciej zapadającym zmroku. Ślady zaprowadziły nas do granicy i odbiły na Słowację także zaczęliśmy przecierać drogę wzdłuż granicy w poszukiwaniu szlaku.

Pasmo Radziejowej zimą

Pasmo Radziejowej zimą

Puszysty śnieg, który mienił się w słoneczny dzień nie utracił swojego magicznego poblasku także przy świetle księżyca i czołówek. Widoczność diametralnie spadła gdy weszliśmy w mgłę schodząc do Przełęczy Rozdziela. Bez śladów i drzew, na których moglibyśmy szukać szlaku :szlak_niebieski: przemieszczaliśmy się pomiędzy ledwo widocznymi, nieznacznie wystającymi ze śniegu słupkami granicznymi (dzięki oznaczeniom na nich obieraliśmy kolejny azymut). Na nocleg w Chatce Wątorówka w Obidzy zaszliśmy dopiero po 10-ciu godzinach wędrówki. Czekała tam już na nas ekipa Kamila, który poprowadził trasę :szlak_czerwony: z Krościenka. W chatce panują idealne warunki noclegowo-sanitarne i bardzo gościnni chatkowi, gorąco polecamy to miejsce!

Nazajutrz ciężko nam było wstać po nocnym imprezowaniu. Poszliśmy :szlak_czerwony: -> :szlak_niebieski: przez Mały i Wielki Rogacz (1182m) wpaść w odwiedziny na herbatę do Harisa do Chatki pod Niemcową. Po rozgrzaniu i paru rundach innowacyjnego “cymbergaja” ruszyliśmy przez Niemcową i Kordowiec :szlak_czerwony: do Rytra na pociąg. 5 godzin w nowoczesnym składzie PESY upłynęło nam bardzo szybko na wymyślaniu skojarzeń w “Dixit”. Do następnej wyprawy!

2013
12.12

Some time ago I bought the HP t5720 Thin Client terminal to run as server for my stuff. It has an AMD Geode NX 1500 (x86, 1000 MHz) / 512 MB ​​RAM / 6 USB ports / audio IO / VGA on board, and most importantly, it is completely silent. 512MB of manufacturer ATA flash memory allows only to place Windows XP Embedded or truncated Debian. Therefore, I installed Linux distribution on a cheap 4GB pendrive.

HP t5720 Thin Client (more…)

2013
12.03

Od końca września dosyć często jeździłem Krakowskimi Rowerami Miejskimi. Przydają się do przemieszczania w okolicach rynku i stanowią ciekawe uzupełnienie dla komunikacji miejskiej. Bardzo spodobał mi się ten pomysł, zwłaszcza, że teraz było to bardzo cheapo rozwiązanie (20 zł wpisowego z czego 10 jest do wykorzystania; jeśli wypożyczenie trwa poniżej 30 minut to nic nas nie kosztuje, a powyżej każda rozpoczęta godzina 3zł). Udało mi się sporo przyoszczędzić na biletach, a konto wciąż pełne. Nieraz jadąc skrótem na rowerze, doganiałem i wsiadałem w tramwaj, który uciekł był mi sprzed nosa.

Krakowskie Rowery Miejskei - KMK

Projekt przechodzi fazę rozwojową i niestety dosyć często przytrafiały się awarie terminali uniemożliwiające szybkie wypożyczenie lub zwrócenie roweru. Na szczęście serwis sprawnie reaguje na zgłoszenia telefoniczne. Przed wypożyczeniem warto sprawdzić powietrze w kołach oraz stan świateł i koszyka. Zdarza się, że brakuje rowerów lub slotów do zwrotu, wtedy trzeba spróbować przy kolejnej stacji.

Rower posiada 3 przerzutki sterowane pokrętłem przy prawej dłoni i hamuje “na kontrę”. Niektóre egzemplarze oświetlają drogę w nocy. Na okres zimy rowery trafią do magazynów. W nowym sezonie ponoć ma dojść więcej stacji oraz integracja z Krakowską Kratą Miejską. Polecam chociażby dla zdrowia przejażdżkę po Rynku Głównym.

2013
12.02

Wraz z Kasią, Elą i Groszkiem wybraliśmy się w ostatni weekend listopada razem z Polskim Klubem Alpejskim w Tatry Wysokie. Początkowo mieliśmy zdobyć Łomnicę, jednak ostatecznie zmieniło się miejsce przeznaczenia.

Widok na Sławkowską grań, Małą Wysoką, Staroleśny szczyt. W dole zamarznięty Pusty staw.

Widok na Sławkowską grań, Małą Wysoką, Staroleśny szczyt. W dole zamarznięty Pusty staw.

I tak spotkaliśmy się po 9 przy Głodówce, dojechaliśmy do Starego Smokovca na Słowacji i stamtąd z plecakami pełnymi sprzętu wspinaczkowego ruszyliśmy :szlak_zielony: wzdłuż zamkniętej w tym okresie kolejki na Hrebienok.  A następnie doszliśmy do Zbójnickiej chaty ( :szlak_czerwony: -> :szlak_niebieski: ), gdzie zorganizowane było podstawowe przeszkolenie z zasad bezpiecznego uprawiania wspinaczki wysokogórskiej w tym zagrożeń związanych z lawinami. Po nauce zakładania uprzęży, wiązania liny i wyregulowaniu raków usiedliśmy do stołu i rozmawialiśmy do późna przy słabawym słowackim  czeskim piwie Zubr (Kozela niestety nie było). Doświadczeni klubowicze chętnie opowiadali o zaletach profesjonalnego sprzętu oraz ciekawych górskich przygodach. Spaliśmy na osobnych materacach oddzielonych deseczkami zapewniającymi minimum prywatności, w salach wieloosobowych znajdujących się na poddaszu, gdzie było bardzo ciepło.

Dzwonnica przy Zbójeckiej chacie po zachodzie słońca

Dzwonnica przy Zbójnickiej chacie po zachodzie słońca

Nazajutrz podano śniadanie o 6:30 i pół godziny później wyruszyliśmy uzbrojeni w raki pod zachodnią grań odchodzącą od Rovienkovej vežy. Wyciągnęliśmy czekany oraz kaski i dobraliśmy się w zespoły do 4 osób prowadzonych przez doświadczonych alpinistów. Po sprawdzeniu uprzęży przywiązani ze sobą liną ruszyliśmy zespołami na Grań główną Tatr Wysokich i potem wzdłuż niej na Świstowy Szczyt (słow. Svišťový štít, 2393m). Mieliśmy doskonałe warunki pogodowe i niesamowite widoki na okoliczne przysypane śniegiem doliny, zamarznięte Zbójnickie stawy, pasma i szczyty (m. in. Łomnicę, Małą wysoką, Staroleśny szczyt/Bradavicę, Gerlach, a także Rysy w oddali). Podejście na szczyt nie było specjalnie trudne, choć momentami ciężko było zdobywać kolejne metry w obsuwającym się spod nóg śniegu. Czasem trzeba było pomyśleć zanim ręce i nogi znalazły stabilne oparcie na skale.

Drużyna Rafała w drodze na Świstowy szczyt, fot. Patrycja Fijoł

Drużyna Rafała w drodze na Świstowy szczyt,
fot. Patrycja Fijoł

Schodziliśmy ostrożnie Świstowym Grzbietem starając się nie dopuścić do niekontrolowanego zjazdu ze śniegiem, trawersując pod skałami. Wróciliśmy do schroniska po zamarzniętym stawie i ruszyliśmy w drogę powrotną do samochodów. Po drodze minęliśmy zamrożone wodospady i widzieliśmy z bliska kozicę. Polecam wyprawy z klubem osobom z wyrobioną w górach kondycją i trzeźwym rozeznaniem swoich możliwości. Była to świetna przygoda!

2013
11.27

W sklepie Google Play pojawiła się napisana przeze mnie aplikacja mobilna dla platformy wymiany walut Fritz Exchange. Aplikacja działa na tabletach i smartfonach działających pod systemem Android od wersji 2.3.3. Bez logowania dostępne są aktualne kursy walut. Polecam samą platformę ze względu na niski spread (atrakcyjny kurs wymiany).

Wszelkie prawa autorskie do logo FritzExchange należą do FRITZ GROUP Spółka Akcyjna Copyright © 2012

>>ZAINSTALUJ<<

Prawa autorskie do logo FritzExchange należą do FRITZ GROUP SA, użyte w celach informacyjnych.

2013
11.12

W sobotę 9 listopada pod przewodnictwem Arka trasą nr 1 wybraliśmy się w Beskid Żywiecki. Tego dnia było pochmurno, siąpił deszcz, a jesień w górach ukazała swoje mniej malownicze, błotniste oblicze. Były więc idealne warunki na sprawdzenie naszych umiejętności przetrwania. Trzeba przyznać, że Arek postawił wysoko poprzeczkę, co przy takiej pogodzie pozwoliło poczuć smak przygody znany z Rajdu Majowego.

W drodze na Trzy Kopce, Beskid Żywiecki

(more…)

2013
10.01

W weekend 28-29. września grupką PTTK byliśmy na wycieczce po okolicach Babiej Góry w Beskidzie Żywieckim. Wyjechaliśmy pociągiem z Krakowa o 6:45. Potem przesiedliśmy się w Suchej Beskidzkiej się na Gimbusa do Stryszawy Roztoki. Stamtąd szlakiem żółtym :szlak_zolty: a potem niebieskim :szlak_niebieski: weszliśmy na Jałowiec (1111 m). Znajdują się tam oznaczenia “Małopolskiego Szlaku Owocowego”, więc jedliśmy czarne borówki i popijaliśmy napoje owocowe ;). Było również sporo grzybów.

muchomorek

Następnie zdobyliśmy kolejno Czerniawę Suchą, Beskidek, przełęcz Klekociny, Magurkę i Jałowcowy Garb ( :szlak_zolty: -> :szlak_zielony: -> :szlak_czerwony: ). Prawdopodobnie za sprawą zmęczenia i przedwczesnej radości na Świstowych Skałkach subiektywnie najbardziej męczącym odcinkiem wyprawy był szlak :szlak_zielony: na Małą Babią Górę (1515 m). Na nocleg zeszliśmy do  Schroniska PTTK na Markowych Szczawinach. Czekała już tam na nas reszta ekipy. Udało nam się wynegocjować PTTKową zniżkę na glebę (wyszło 2o zł/os) we wspólnej, dużej sali. Całą dziesiątką zajęliśmy się szeroko pojętą integracją.

Widok z Małej Babiej Góry

Widok z Małej Babiej Góry, fot. Klaudia Ryczek

Ze śniadaniem w ręce (nie dali mi w spokoju dosiorbać kisielu :<) wyszliśmy trochę po 4:30 by zdążyć na wschód słońca na Babiej Górze (1725 m). Oświetlając sobie drogę czołówkami wybraliśmy się tam z Bykiem sławną Percią Akademików :szlak_zolty: . Odbijając od niebieskiego szlak niemal nieprzerwanie biegnie do góry i pewną niedogodnością w nocnych ciemnościach okazał się zamarznięty strumyczek na skałach (tu łańcuchy były uzasadnione) i drabinki utrudniające samodzielne wspinanie. Poza tymi paroma momentami gdzie trzeba było użyć rąk do wspinaczki potem już raczej nabieraliśmy tylko wysokości i w porannej łunie zaczęły się pojawiać niesamowite widoki otulonych mgłą gór, a przed szczytem kapliczka.

Na Akademickiej Perci

Na Akademickiej Perci

Na górze czekała na nas całkiem spora grupa podobnych do nas miłośników wschodzącego słońca uzbrojonych w pokaźny arsenał fotograficzny. Nic dziwnego skoro pogoda udała się, jak na “Kapryśnicę”, niesamowicie. Była zachwycająca widoczność, a wiatr mało dokuczliwy co przy sporej dawce satysfakcji, herbaty, czekolady i dobrego towarzystwa pozwoliło zapomnieć o niskiej temperaturze. Gdy Byczy gotował parówki na drugie śniadanie około 6:33 zaczęło wschodzić słońce uruchamiając salwę migawek wycelowanych w nie aparatów. Po sesji zdjęciowej i nacieszeniu oczu widokami (zdjęcie panoramy Zawoi z Diablaka, po lewej góra rzuca cień) ruszyliśmy dalej do Przełęczy Krowiarki. Po drodze mijaliśmy tłumy ludzi.

Wschód słońca na Babiej Górze

Wschód słońca na Babiej Górze,  fot. Klaudia Ryczek

Odłączyłem się i poszedłem dalej :szlak_czerwony: na Halę Śmietanową (1298 m). Tam zachęcony nagrzaną, miękką trawą uciąłem sobie drzemkę. Nawet w górach ciężko zapomnieć o studiach, bowiem ze snu wybudził mnie głos mojego wykładowcy z uczelni, który wędrował tamtędy z rodziną. I dobrze, bo chciałem wrócić wcześniej. Zszedłem więc zielonym do Zawoi i tam złapałem stopa w stronę Krakowa.

Zejście z Królowej Beskidów

Zejście z Królowej Beskidów

2013
09.27

Piszę pracę magisterską, połowa domu już wysprzątana, a trochę mi się zgłodniało, więc zapuściłem się prokrastynować do kuchni. Przedstawiam przepis na pyszne jabłka w cieście.

Jabłka w cieście

Jabłka w cieście

Czas ~1 godzina, składniki dla 3 osób:

  • 2 jajka,
  • łyżka cukru,
  • szklanka mąki,
  • pół litra … mleka,
  • kilogram jabłek (polecam szare renety),
  • cynamon,
  • olej.

Jabłka obrać, pokroić co 5mm na okrągłe plastry i wydrążyć środki (uwielbiam racuszki, ale uważam, że pomimo odchodzącego ciasta smaczniej jest gdy jabłka nie są starte). Posypać cynamonem.

Do miski wbić jajka, dodać cukru i mieszać drucianą mieszajką dosypując co jakiś czas mąki i dolewając mleka. Ważne, żeby ciasto miało jednolitą konsystencję, trochę gęstszą od naleśnikowego.

Nakłówać widelcem jabłka, zanużać w cieście i ciach na 2mm taflę rozgrzanego oleju. Drewnianą szpachelką odwracać gdy są już od dołu zarumienione. Zabrakło mi jabłek (ok, podjadałem :P) więc z pozostałego ciasta zrobiłem naleśnik.

Podawać jeszcze ciepłe, posypane cukrem pudrem i cynamonem. Smacznego!

2013
09.20

Wczoraj zrealizowaliśmy wraz z grupką pomysł Kasi by jechać w Tatry.

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Dolina Pięciu Stawów Polskich (zdjęcia robione scyzorykiem)

Jeden z samochodów nie odpalał, ale znalazła się czerwona Jetta i wesoło wyruszyliśmy na trasę, choć ze sporym poślizgiem.

Zaparkowaliśmy w Palenicy Białczańskiej (za skromne 20 zł) i ruszyliśmy szerokim (niestety) asfaltem do Wodogrzmotów Mickiewicza. Dalej :szlak_zielony: Doliną Roztoki do Schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich gdzie padał śnieg, a mgła rozrzedziła się jedynie na chwilę odsłaniając kolejne polskie stawy.

Morskie Oko

Morskie Oko

Ze względu na umiarkowanie dobrą pogodę i brak czasu udaliśmy się potem :szlak_niebieski: przez Świstową Czubę (1763 m) do Morskiego Oka.

Choć wycieczka krótka to miło było spacerować razem wśród mglistych widoków i szumu potoków. Na pewno tu wrócę.

2013
08.22

Wraz z Tomkiem, Martą, Hubertem i Dawidem w upalną niedzielę 4. sierpnia 2013 wybraliśmy się na jednodniowe zdobywanie Kościelca (2155 m) w Tatrach Wysokich.

Dolina Gąsienicowa fot. Tomasz Sikorski

Dolina Gąsienicowa (wysoki szczyt po prawej to Kościelec) fot. Tomasz Sikorski

Zdecydowanie warto wyjechać wcześnie rano z Krakowa, podjechać do Kuźnic i przy dobrej pogodzie wędrując :szlak_niebieski: rozkoszować się widokami naszych pięknych, polskich Tatr. Gdy słońce przygrzewa i temperatura przekracza 35 °C bardzo przyjemnie jest ochłodzić się przy Czarnym Stawie Gąsienicowym odpoczywając przed nadchodzącą nieco intensywniejszą wspinaczką. Wdrapując się na Kościelec jest parę momentów gdzie trzeba nieco pomyśleć zanim postawi się stopę i wgramoli na kolejną skalną przeszkodę. Widok u góry z nawiązką wynagradza poniesiony trud.

Podejście na Kościelec, w dole Czarny Staw Gąsienicowy, fot. Tomasz Sikorski

Podejście na Kościelec, w dole Czarny Staw Gąsienicowy, fot. Tomasz Sikorski

Żeby nie iść tą samą drogą schodziliśmy zachodnią częścią Doliny Gąsienicowej a potem :szlak_zolty: Doliną Jaworzynki.

Widok z Kościelca(2155 m), fot. Tomasz Sikorski

Widok z Kościelca(2155 m), fot. Tomasz Sikorski

Odradzam stołowanie się w pizzerii na Krupówkach reklamujących się “pizzą z pieca w którym pali się drewnem” za unijne ceny dostać można mizerną małą “dużą” pizzę. Wskazówka do zapamiętania: podczas powrotu z weekendu pociąg w przeciwieństwie do autokaru nie stoi w korku.

2013
05.13

W długi weekend majowy miałem przyjemność współorganizować 49. Rajd Majowy UEK oraz tradycyjnie trasę nr 6 wiodącą przez Góry Sowie a potem Góry Kamienne w Sudetach Środkowych. Było nas 14 chłopa i 1 dziewczyna (Olka dawałaś radę jak niejeden z nas!) . Poza ostatnim dniem pogoda nie dopisała i z odwiedzanych wieży widokowych rozpościerał się widok jedynie na bezkresną biel. Mimo to wyjazd można zaliczyć do udanych, a to za sprawą mocnej (w nogach i głowach) ekipy oraz … ekstremalnych noclegów.

Podejście na Stożek Wielki

Podejście na Stożek Wielki (foto robione kompasem)

Transport pociągiem w tamtą stronę był dla mnie najbardziej męczący. Zdecydowanie odradzam korzystanie ze spółki PKP InterCity zwłaszcza przy przejazdach grupowych pociągami TLK (niemożność wykupienia grupowego, podwójne kontrole biletów, które łącznie trwały ponad 5 godzin i bałagan z miejscówkami, za które przecież płaciliśmy ekstra!).

Pierwszego dnia poza zdobyciem szczytów Głównego Szlaku Sudeckiego :szlak_czerwony: Kalenicy (964 m n.p.m.) gdzie znajduje się stalowa wieża widokowa z 1932 r. oraz  najwyższego szczytu Gór Sowich – Wielkiej Sowy (1015 m n.p.m., zaliczany do Korony Gór Polskich) zwiedziliśmy nazistowską Sztolnię Walimską. Nocleg mieliśmy w pobliskich Rzeczkach (29, 31a, 31b, 31c, 31…q? g!, … ech gdzie 35?!), gdzie wesoło zabraliśmy się do integracji 😉 .

Kolejne dni wędrówki we mgle, za którą nieraz czaiły się skały i ruiny zamków, zahartowały nas i spaliśmy 2 noclegi pod rząd w cheap-o “wiatach typu skandynawskiego”, czyli drewnianych turystycznych konstrukcjach chroniących przed wiatrem z 3 stron i od zimnego podłoża (udało mi się do nich zapakować namiot 😀 ). Nasz grupowy Ogniomistrz bez problemu rozpalił ognisko gdy padał lekki deszcz z mokrego drewna i magicznej brzozowej kory, a rano nawet przetapiał szklane butelki. Do nocy zagrzewaliśmy się zajadając kiełbaski z ogniska, popijając drinki serwowane przez Byka, rozmawiając i śmiejąc się z żartów Goblina.

Trzeciego dnia rozdzieliliśmy się: część poszła przez malownicze Sokołowsko sprawdzić wiatę i rozpalić ognisko na Stożku Wielkim (840 m n.p.m.), a część udała się do Czech po piwo oraz składniki do legendarnego “byczego zielonego eliksiru” ;).

Ostatniego dnia mieliśmy świetną pogodę, dobre widoczki z wieży i jako jedni z pierwszych dotarliśmy do bazy finałowej, gdzie zajęliśmy koronę naszych wysiłków – luksusowy “penthouse” ;]. Zadowoleni z siebie i odświeżeni cieszyliśmy się z resztą drużyn na finale rywalizując w konkurencjach (wygraliśmy mecz piłki nożnej oraz zajęliśmy 3 miejsce jako grupa), tańcząc na dyskotece i zajadając się finałową kiełbaską ;>.

2013
05.12

Koło PTTK nr 7 przy Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie zorganizowało w dniach 1-3 marca wyjazd w Małą Fatrę na Słowacji. Choć śnieg już stopniał to myślę, że warto utrwalić ten wspaniały wyjazd.

Widok z Wielkiego Krivania

Widok z Wielkiego Krivania

(more…)

2013
02.01

Unfortunately, a few weeks ago when I pulled my Kindle 3 Keyboard from a laptop bag  I couldn’t turn display on. I noticed some strange lines at the bottom of the screen. Those displays really ARE  fragile!

In this situation, you can sell ​​the device on your favorite auction site as damaged (they pay pretty good!) or replace the screen yourself.

Broken kindle keyboard display with some strange lines and new, replacement screen.

Broken kindle keyboard display with some strange lines and a replacement screen.

(more…)

2013
01.13

This is CrunchBang Linux installation guide for MSI Wind U270, but some tricks may also work on another Linux distros and other devices powered by AMD E2-1800 (or similar) processor.  I chose this Linux for blazing fast performance, good essential app set and its simplicity. It starts quickly by using well-configured openBox and GRUB 1.98 <- who needs eye candy bootloader anyway? After start it uses less than 200MB RAM (Ubuntu eats over 500MB, Windows 7 about 1GB)! I recommend #! especially for netbook power users. IMHO CrunchBang is the best Linux distribution for MSI Wind U270 (I tryied  Ubuntu, Xubuntu and Arch Linux).

Let’s get started then!

CrunchBangLinux after start

CrunchBangLinux after start

(more…)

2012
10.18

W weekend zachęcony rekomendacjami znajomych wybrałem się na koncert zespołu Hard Times w  Harris Piano Jazz Bar, w Krakowie. Był to pierwszy koncert bluesa, na którym byłem.

Hard Times - cover image

W życiu nie sądziłem, że można tak grać na gitarze (polecam kawałek “8 sekund” duetu Piotr Grząślewicz & Marcin Hilarowicz), a Wiśnia (Łukasz Wiśniewski) nie dość, że wyczynia cuda na harmonijce wydobywając z niej niesamowite dźwięki, to jeszcze dobrze śpiewa (także “przez” harmonijkę).  To po prostu trzeba usłyszeć! Cały czas twarz wykrzywiała mi się w niegasnącym uśmiechu, aż mnie szczeka na koniec rozbolała. Artyści wręcz emanowali pozytywną energią. Ich muzyka była doskonale zsynchronizowana; czasem przeplatana dźwiękowymi “żarcikami”, których z racji drewnianego ucha nie bardzo rozumiałem, ale widać było, że mieli niezłą frajdę. Kawałki były dobrane naprzemiennie: raz leciały smutne, a raz wesołe/pijackie piosenki (“Czarna banda”) przy czym atmosfera stale narastała. Jak zauważyła koleżanka, na żywo słucha się ich o wiele lepiej. “I tak..” odbieram ich koncert.

2012
10.05

Parę lat temu poszukiwałem laptopa dla swojej rodzicielki. Pomimo koszmarnego wyglądu wybraliśmy lenovo SL400 ze względu na dobre jak na tamte czasy parametry, matową matrycę oraz legendarną markę ThinkPad. “Są niezniszczalne” powiedział nam sprzedawca pokazując swojego starego ThinkPada od IBM, “dzięki mocarnym zawiasom można je przenosić za ekran” powiedział.

Mama korzysta z notebooka tylko w domu i jako osobisty komputer zawsze leży sobie spokojnie na stoliku. Czasem pożyczałem go na konferencje czy robienie projektów w terenie. Nigdy nie upadł. Od początku napęd optyczny nie czytał większości wypalanych płyt, ale jakoś da się z tym żyć. Skończyła się dwuletnia gwarancja i wyłamał się lewy “mocarny” zawias.

Zepsuty zawias w lenovo SL400

Zepsuty zawias w lenovo SL400

[TL;DR] Laptopy ThinkPad nie są już takie solidne i chałupnicza wymiana jakiegoś kluczowego elementu wiąże się z rozmontowaniem kilkunastu innych. [/TL;DR]

(more…)

2012
09.27

Po pięciu dniach spędzonych w Paryżu z Deb i Łukaszem możemy śmiało potwierdzić, że jest niesamowicie piękny! Chciałbym podzielić się nieco naszymi przygodami i odczuciami, a po historię i dokładniejsze opisy miejsc odsyłam do wikipedii czy przewodników. Dla przejrzystości nieco zaburzyłem chronologię zwiedzania.

(more…)

2012
09.18

Przygotowując się na wycieczkę do Paryża trochę się w necie naszukałem zanim skompletowałem zestaw przydatnych we Francji zwrotów z polską wymową. Polska transkrypcja przyda się zwłaszcza osobom, które nigdy nie uczyły się języka francuskiego. Poniżej przedstawiam zestawienie (niestety zawieruszyłem źródła). Rozmówki francuskie – wersja PDF.

(more…)

2012
09.08

Wraz z kumplami polecieliśmy w czwórkę do Budapesztu na dwa dni. Czy da się tak szybko zwiedzić stolicę Węgier? Myślę, że tak.

Lot był krótki, trwał niecałą godzinę. Poprzez serwis Airbnb wynajęliśmy okazyjnie mieszkanie blisko centrum.

Budapeszt to tak właściwie połączone miasta: Buda (+ Óbuda) i Peszt; pierwszego dnia zwiedziliśmy to pierwsze. Wycieczkę zaczęliśmy spacerem obok góry Gellerta z Cytadellą do punktu informacyjnego pod wzgórzem Starego Miasta. Dostaliśmy tam mapkę i wskazówki gdzie dobrze zjeść. Po wdrapaniu się na wzgórze zamkowe, skąd roztacza się przepiękna panorama na Dunaj i wznoszące się przy nim budowle, poszliśmy do mieszczącego się w Zamku Królewskim Muzeum Historycznego (wskazówka: w każdą pierwszą sobotę miesiąca dla studentów wstęp wolny). Następnie przeszliśmy obok Pałacu Sándor (siedziba prezydenta) pod koronacyjny kościół Świętego Macieja i Basztę Rybacką. Horrendalnie drogie wejściówki (normalny 1000 HUF) do w ponad połowie remontowanego kościoła troszeczkę rekompensował bardzo ładny ołtarz i maluteńkie muzeum z repliką Korony świętego Stefana. Obok kościoła, w hotelu znajduje się muzeum marcepanu pełne niesamowitych marcepanowych wytworów. Idąc dalej uliczkami dotarliśmy do (remontowanego:/) Placu Bramy Wiedeńskiej i zobaczyliśmy tamtejsze zabytki i pomniki.

Zeszliśmy na obiad do restauracji Ildikó konyhája na tradycyjny gulasz z kluskami. Zaskoczyło nas menu po polsku i tradycyjny wystrój. Dla mnie jako miłośnika ciemnego piwa pozytywnym odkryciem było brązowe Dreher Bak typu Bock.

Posileni udaliśmy się na spacer wzdłuż Dunaju i po wizycie w markecie zaopatrzeni udaliśmy się mostem na Wyspę Małgorzaty. Jest to miejsce rekreacyjne i tamtejsza stolica szeroko pojętego chilloutu ;).

Do domu wróciliśmy nocą wschodnim brzegiem Dunaju mijając kolejne mosty i podziwiając pięknie oświetlone zabytki Budy (oraz Parlament po stronie Pesztu spod którego przegonił nas żołnierz). W nocy brzeg tętni życiem, jest to bowiem miejsce imprez i spotkań węgierskiej młodzieży.

Drugiego dnia zwiedzaliśmy dużo bardziej uprzemysłowiony Peszt. Ograniczeni czasem wybraliśmy się metrem (zaraz po Londynie jedno z najstarszych w Europie) do Lasku Miejskiego (Városliget) gdzie znajduje się Łaźnia Széchenyi z wodami termalnymi, rekonstrukcja zamku siedmiogrodzkiego i kościoła Ják. Dostalismy się na Plac Bohaterów gdzie znajduje się Pomnik Tysiąclecia, Galeria Sztuk Pięknych i Hala wystawowa. Idąc w stronę centrum aleją Andrássyego wstąpiliśmy do mieszczącej się naprzeciwko Instytutu Polskiego Café Mai Manó. Dostępny jest tam cały wachlarz przepysznych, warzywnych, węgierskich brei i duży wybór pieczonego mięsiwa.

Mijając gmach Opery doszliśmy do sporej Bazyliki świętego Stefana o bogatym marmurowym wnętrzu. Za opłatą można wspiąć się na wieżę w celu obejrzenia panoramy miasta. Następnie zaszliśmy na plac Wolności z pomnikiem armii czerwonej by udać się w stronę parlamentu. Wracając brzegiem Dunaju widzieliśmy parę mniejszych zabytków i dostaliśmy się na plac Vörösmarty z cukiernią Gerbeaud serwującą tradycyjne desery.

Za 490 forintów kupiliśmy podwójny bilet na lotnisko (do końca niebieską linią metra, a potem przesiadka na autobus 200E).

Choć było sporo chodzenia zobaczyliśmy naprawdę wiele najpiękniejszych miejsc Budapesztu. Do Polski wróciliśmy z plecakami wypchanymi salami i ostrą pastą paprykową w tubkach. Z węgierskich trunków warto wyróżnić pálinkę (czyli owocowy samogon, której śliwkowa wersja przypomina śliwowicę jednak jest dwukrotnie słabsza), zacne wino oraz ziołową nalewkę Unicum czy wspomniany Dreher Bak.

Cheap-o hint: warto zabierać na wycieczki zagraniczne polską legitymację studencką, pozwala załapać się na zniżki w większości muzeów.

2012
08.25
In Arduino | Tags: , ,

Zdobyłem ostatnio Arduino UNO wraz z zestawem podstawowych elektronicznych elementów (Starter-kit). Jest to mikrokontroler ATmega328 z  programatorem, emulacją portu szeregowego na USB i wyprowadzeniami na jednej płytce (dla niewtajemniczonych jest to taki mały “komputerek” do sterowania elektroniką).

Jako, że z kolegami urządziliśmy sesję “Magii i Miecza”, postanowiłem wykorzystać Arduino do rzucania kością. W dalszej części pokazuję jak zbudować sobie taką K6-tkę.

Fotografia arduino i diód imitujących kostkę do gry

Arduino wyrzucił 6!

(more…)

2012
08.16

Garść cheap-o hintów i przemyśleń po wyjeździe do Bolonii:

  • Oferty tanich lotów pozwalają bardzo okazyjnie odwiedzić wiele niezwykłych miejsc, w sieci jest wiele stron informujących o takich promocjach. Aby ominąć dodatkowe opłaty dobrze mieć specjalną kartę kredytową (albo znajomego z takową).
  • Na kilkudniowe wycieczki wystarczy zamiast do drogiego bagażu rejestrowanego spakować się do bezpłatnego podręcznego (ograniczenie do wymiarów małej walizki, ciężaru do 10 kg i płynów po 100 ml do 1 L, bez ostrych narzędzi). Niektórzy potrafią spakować do niego nawet namiot bez szpilek oraz śpiwór. Osobiście lubię pakować się do plecaka -> mogę z nim chodzić po mieście i mam wolne ręce. Pakuję jedynie niezbędne rzeczy: łatwe do przeprania i szybko wysychające ubrania, spodnie z odpinanymi nogawkami, buteleczkę żelu pod prysznic, szybko schnący ręczniczek z mikrofibry  i dużo jedzenia. Polar i kurtkę przeciwdeszczową zakładam na siebie przy odprawie wykorzystując kieszenie do zmniejszenia rozmiaru wypchanego plecaka; nie możemy zabrać scyzoryka ale może wystarczy plastikowy nożyk jednorazowy?
  • W zależności od temperatury na zewnątrz i dostępu do lodówki można zabrać z domu jedzenie z sensowną trwałością do spożycia. Bułki razowe z suchą kiełbasą lub serem żółtym wystarczają nawet na 4 dni (ja zwykle wożę 8 bułek -> 3 dni); zaoszczędzone pieniądze warto wydać na regionalne specyfiki.
  • W wielu krajach woda ze źródełek lub z kranu nadaje się do picia i smakuje jak woda źródlana kupowana w sklepie.
  • Z lotniska stosunkowo łatwo jest złapać stopa przy wyjeździe z parkingu, rzadko uda się dojechać do centrum, ale można podjechać do miejsca gdzie kursują regularne autobusy.
  • Dobrym pomysłem jest wydrukowanie informacji o miejscu do którego zmierzamy. Łatwo znaleźć w Internecie także mapki turystyczne. Po wydrukowaniu i zaznaczeniu ważniejszych miejsc nie straszne będą kręte uliczki. W pierwszej kolejności warto odwiedzić punkty informacji turystycznej gdzie nierzadko  dostaniemy bezpłatną, kolorową wersję mapki z mini opisem ważnych miejsc.
  • Puste pokoje w ho(s)telach nie przynoszą zysków, więc czasem na parę dni przed wyjazdem można ustrzelić naprawdę atrakcyjne oferty noclegów. Doskonałym rozwiązaniem jest jednak couchsurfing. Oprócz noclegu istnieje spora szansa poznania naprawę interesujących ludzi i przyjrzenia się ich codziennemu życiu. Znają oni magiczne miejsca, których na próżno szukać w przewodniku.
2012
08.13

Choć minęły dwa miesiące od wypadu postanowiłem opisać pokrótce wycieczkę do Bolonii i uratować ją od zapomnienia.

Zaczęło się od promocji tanich linii lotniczych: 60 zł w jedną stronę? OK! Miesiąc po rezerwacji biletów zatrzęsła się niedaleko (w Modenie) ziemia, ale i tak polecieliśmy z Deb do Bolonii w dniach 02-05.06.2012. Po wylądowaniu złapaliśmy stopa w stronę centrum, a potem już tylko parę przystanków autobusem i mogliśmy się rozkoszować urokami tego malowniczego włoskiego miasta.

Fontanna Neptuna

 

Pierwszą rzeczą jaka nas zachwyciła była woń śródziemnomorskiej roślinności oraz przyjemny upał. Za każdym rogiem czaił się trochę inny zapach (czasem pachniało pizzą, czasem starymi murami miasta a często różnymi gatunkami palm, drzew i krzewów). Z powodu trzęsień ziemi większość kościółków niestety była zamknięta. Z pewnością godną obejrzenia była olbrzymia bazylika San Petronio, a także Ratusz oraz Fontanna Neptuna na Piazza Maggiore. Nieopodal wznoszą się tzw “Dwie wieże”, na które ponoć mogą się wspiąć studenci dopiero po obronieniu tytułu. Warto również zaglądnąć do mniejszych kościołów, m. in. do bazyliki di Santo Stefano, czyli kompleksu 7-dmiu świątyń. Jako, że Bolonia to miasto uniwersyteckie, dlatego trzeba zajrzeć do biblioteki oraz odwiedzić słynny Uniwersytet Boloński. Przy via Piella znajdują się niepozorne małe drzwiczki w ścianie po ich pchnięciu otwiera się okno na “wenecki” kanał.

Reno Canal, Via Piella

 

Charakterystyczne dla tego rejonu Włoch arkady przy ulicach dawały cień w słoneczne dni albo ratowały przed deszczem. Co ciekawe jedna z nich ciągnie się aż na pobliskie wzgórze Colle della Guardia do Madonna di San Luca skąd rozpościera się widok na miasto.

Ze względu na zamknięte drzwi większości kościółków odbyliśmy trip po niemal wszystkich tamtejszych parkach, gdzie spędzaliśmy długie godziny sjesty podpatrując jak odpoczywają Włosi. Naśladując ich, rozbiliśmy się na trawie w największym parku, Giardini Margherita. W sporym stawie pływały żółwie, słońce przedzierało się przez liście drzew, słychać było spokojne nuty bluesa, a studenci obok ćwiczyli sztuczki na diabolo (dwie połączone półkule, które się kręcą na sznurku z kijkami).

Jedzenie w Bolonii można kupić albo w sieci sklepów COOP albo w małych sklepach prowadzonych przez ludzi pochodzących prawdopodobnie z Indii. Ci drudzy bardzo chętnie pomagają rozprawić się z korkiem od wina ;). Piwa mają tu nieszczególne, ale wina smaczne i tanie. Na głoda dobre są pizze z małych, niepozornych pizzerii, skąd mieszkańcy tuzinami zabierają je na wynos.

Przypadkowo spotkany na ulicy Stefano pomógł nam odnaleźć sklep i pokazał później wiele ciekawych miejsc w Bolonii. Okazało się, że następnego dnia wyruszał do Rawenny i zgodził się nas ze sobą zabrać. Jako, że nie chciał od nas żadnej zapłaty chciałbym odwdzięczyć mu się wyjątkowo reklamując jego campingi:  baiacalenella.com. Ponoć poza sezonem można dosyć tanio wynająć tam domek na plaży.

Jesteśmy również wdzięczni naszemu sympatycznemu hostowi Marco, który przyjął nas w ramach couchsurfingu, wskazał ciekawe miejsca do zwiedzenia, opowiedział o studenckim życiu w Bolonii oraz woził nas samochodem, dzięki!

Jeden dzień przeznaczyliśmy na zwiedzanie Ravenny. Jest to spokojne miasteczko słynące z przepięknych bizantyjskich mozaik. Za kilkanaście euro można nabyć karnet na wejściówki do budynków wpisanych do listy UNESCO. Bez problemu można zwiedzić je w jeden dzień, naprawdę warto! Niesamowite wrażenie sprawia pochodząca z VI wieku Bazylika di San Vitale oraz mauzoleum obok. Wracając pociągiem z Ravenny ominęło nas odczuwalne trzęsienie ziemi w Bolonii.

Mozaika w Bazylice di San Vitae

 

Podsumowując, w Bolonii i Ravennie urzekły nas wspaniałe budowle, ciepłe, pachnące uliczki, zieleń, wino i wspaniali ludzie.

2012
04.22

Obowiązkowo:

  • nieprzemakające buty z dobrą podeszwą,
  • kurtka przeciwdeszczowa,
  • lekki śpiwór,
  • karimata,
  • legitymacja studencka/PTTK/ISIC i dowód osobisty,
  • pieniądze na jedzenie i różne ewentualności.

Warto:

  • peleryna,
  • (blaszany) kubek, łyżka i scyzoryk/nóż,

  • termos,
  • komórka z ładowarką/zapasową baterią,
  • mapa,
  • latarka/czołówka,
  • kijki trekingowe,
  • opatrunki (bandaż i plastry),
  • lekkie obuwie (noclegi),
  • ochraniacze na buty (tzw. stuptuty).

(more…)

2012
04.11

Wraz z Bykiem zapraszamy na 48 Rajd UEKu z “szósteczką”. W dniach 30.04-3.05 proponujemy przyjemną, średnio-łatwą trasę dla wymagających (mniej niż bardziej 😉 ). Dobraliśmy ją tak, żeby w zależności od pogody i kondycji grupy móc ją trochę uprościć lub urozmaicić. Podczas rajdu będziecie mogli poczuć magię górskich wędrówek po Gorcach i Beskidzie Wyspowym, poznać ciekawych ludzi, zobaczyć wiele niezwykłych miejsc a przede wszystkim dobrze się bawić. Koszt to 99 zł (cena nie obejmuje wyżywienia, ale za to w cenie jest dojazd z/do Krakowa, wszystkie noclegi, koszulka rajdowa, kiełbaska na finał i wiele atrakcji także myślę, że i tak cheapo). W razie wątpliwości  proszę kontaktować się mailowo na: tomszom@gmail.com.

Chcesz się dobrze spakować? Sprawdź mój mini-poradnik.

Panorama spod Bacówki na Maciejowej w kierunku Rabki-Zdrój (gorskiereminiscencje.blogspot.com).

Dzień 1 (30.04 – poniedziałek)
Zbiórka pod Ustroniem na UEK o godzinie 7:00, rozdanie koszulek i zdjęcie grupowe.
W trasę wyruszymy z okolic Nowego Targu (w zależności od godziny dojazdu może być bliżej Rabki) i pójdziemy do schroniska na Starych Wierchach (973 m n.p.m). Następnie :szlak_czerwony: poprzez Mnisko, Jaworzynę Ponicką i Bardo zmierzymy do bacówki “Na Maciejowej”, a stamtąd zejdziemy :szlak_zielony: do Ponic gdzie czeka nas nocleg w śpiworach w szkole (będzie dostęp do toalety i czajnika). Niedaleko powinien być otwarty sklep.  Jak się zbierze ekipa to będzie istniała możliwość gry w piłkę na boisku szkolnym, będzie ognisko:) . Szukam kogoś, kto by mógł nam zagrać na gitarze.

Dzień 2 (1.05 – wtorek)
Żeby nie wracać tą samą drogą, udamy się nieoznakowanym szlakiem urokliwą doliną sokołowską na Maciejową, w okolice wyciągu narciarskiego. Stamtąd zejdziemy do centrum malowniczej Rabki, gdzie będzie trochę czasu wolnego, żeby coś zjeść czy uzupełnić zapasy, a przy okazji włócząc się pozwiedzać trochę miasteczko.
Po przegrupowaniu ruszymy na podbój Lubonia Wielkiego (1022 m n.p.m.) i tam też będziemy spać w schronisku (mamy mieć zapewniony prysznic i wrzątek).

Dzień 3 (2.05 – środa)
Zejdziemy do miejscowości Glisne :szlak_czerwony: i spróbujemy wdrapać się :szlak_zielony: na Strzebel (977 m n.p.m.). Po “mmocnym zejściu” :szlak_czarny: do Mszany skierujemy się na szlak do Lubogoszczy gdzie zaszyjemy się w domkach bazy wypoczynkowej. Zejdą się tam wszystkie grupy i czeka nas Mega Rajdowy FINAŁ z ogniskiem, zawodami sportowymi, konkursami i innymi atrakcjami ;].

Dzień 4 (3.05 – czwartek)
Pełni wrażeń wrócimy do Krakowa.

 >>MAPA TRASY<<

2012
03.10

Aby przyrządzić omlet na mój ulubiony sposób (po japońsku), będą potrzebne:

  • 3 jajka,
  • łyżka cukru,
  • kropla oleju,
  • dżem.

Czas przyrządzenia: ~15 min (+5 zmywania).

3 świeże jaka wbić do średniej miski. Dodać płaską łyżkę cukru. Opcjonalnie dodać szczyptę soli. Japończycy dodają do tego kapkę vinegret, ale akurat nie mam pod ręką. Następnie należy wszystko ubić aż do rozpuszczenia cukru i wypełnienia połowy miski (polecam użycie blendera z końcówką do ubijania – taka druciana; uwaga na tryb TURBO, który może doprowadzić do ubrudzenia wszystkiego w promieniu 3m). Ważne, żeby nie było za dużo piany.

Rozprowadzić kroplę oleju na małej patelni (są do tego pędzelki, ale wystarczy kawałek ręcznika papierowego) i rozgrzać. Teraz najtrudniejszy moment: rozlać niewielką warstwę na patelnię. Jeśli jest za dużo piany to wylać wszystko i mamy zwykły omlet (jak dół się przypiecze to trzeba go obrócić), w przeciwnym razie po odczekaniu chwili drewnianą szpachlą podważyć z jednej strony i zawijać (tak jakby to był dywan). Po zwinięciu przesunąć do siebie i rozlać na reszcie patelni. Dopóki / <- while() / mamy coś w misce rolować “dywanik” po nowo rozlanych warstwach.

tOmletto

tOmletto

 

Voilà! Podawać z dżemiorem ;] .

 

2012
02.28
In Cheap-o | Tags:

Jest to określenie działań i stylu życia opartych na odnajdywaniu ekonomicznie optymalnych rozwiązań. Po angielsku to po prostu taniocha. Cheap-o* jest wtedy gdy udało się kupić jakiś towar czy usługę (dużo) taniej w akceptowalnej jakości.

Rozróżniamy 3 typy cheap-o:

  • White cheap-o – w pełni legalne, cwane wyszukanie jakiejś luki w cenniku czy “systemie”;
  • Gray cheap-o – balansowanie na granicy prawa czy innych przyjętych zasad, nie powodując straty po drugiej stronie (ale ograniczając zysk);
  • Dark (lub black) cheap-o – działanie naruszające regulamin, nierzadko ze szkodą drugiej strony, złodziejstwo.

Prosty przykład – książka:

White cheap-o jest wtedy gdy kupimy ją używaną, w antykwariacie lub w taniej księgarni. Gray gdy ją jedynie dla własnej korzyści skserujemy lub ściągniemy bez udostępniania z neta. Dark natomiast gdy ją “pożyczymy na czas dłużej nieokreślony” od znajomego. Nie zachęcam do stosowania dark cheap-o, choć czasem w ramach eksperymentu myślowego fajnie jest wymyślać możliwe sposoby łamania zabezpieczeń.

* uwaga na wymowę w języku polskim, zwłaszcza kiedy mówimy o kimś, że jest “czipoł” 😉