Wraz z Kasią, Elą i Groszkiem wybraliśmy się w ostatni weekend listopada razem z Polskim Klubem Alpejskim w Tatry Wysokie. Początkowo mieliśmy zdobyć Łomnicę, jednak ostatecznie zmieniło się miejsce przeznaczenia.

Widok na Sławkowską grań, Małą Wysoką, Staroleśny szczyt. W dole zamarznięty Pusty staw.

Widok na Sławkowską grań, Małą Wysoką, Staroleśny szczyt. W dole zamarznięty Pusty staw.

I tak spotkaliśmy się po 9 przy Głodówce, dojechaliśmy do Starego Smokovca na Słowacji i stamtąd z plecakami pełnymi sprzętu wspinaczkowego ruszyliśmy :szlak_zielony: wzdłuż zamkniętej w tym okresie kolejki na Hrebienok.  A następnie doszliśmy do Zbójnickiej chaty ( :szlak_czerwony: -> :szlak_niebieski: ), gdzie zorganizowane było podstawowe przeszkolenie z zasad bezpiecznego uprawiania wspinaczki wysokogórskiej w tym zagrożeń związanych z lawinami. Po nauce zakładania uprzęży, wiązania liny i wyregulowaniu raków usiedliśmy do stołu i rozmawialiśmy do późna przy słabawym słowackim  czeskim piwie Zubr (Kozela niestety nie było). Doświadczeni klubowicze chętnie opowiadali o zaletach profesjonalnego sprzętu oraz ciekawych górskich przygodach. Spaliśmy na osobnych materacach oddzielonych deseczkami zapewniającymi minimum prywatności, w salach wieloosobowych znajdujących się na poddaszu, gdzie było bardzo ciepło.

Dzwonnica przy Zbójeckiej chacie po zachodzie słońca

Dzwonnica przy Zbójnickiej chacie po zachodzie słońca

Nazajutrz podano śniadanie o 6:30 i pół godziny później wyruszyliśmy uzbrojeni w raki pod zachodnią grań odchodzącą od Rovienkovej vežy. Wyciągnęliśmy czekany oraz kaski i dobraliśmy się w zespoły do 4 osób prowadzonych przez doświadczonych alpinistów. Po sprawdzeniu uprzęży przywiązani ze sobą liną ruszyliśmy zespołami na Grań główną Tatr Wysokich i potem wzdłuż niej na Świstowy Szczyt (słow. Svišťový štít, 2393m). Mieliśmy doskonałe warunki pogodowe i niesamowite widoki na okoliczne przysypane śniegiem doliny, zamarznięte Zbójnickie stawy, pasma i szczyty (m. in. Łomnicę, Małą wysoką, Staroleśny szczyt/Bradavicę, Gerlach, a także Rysy w oddali). Podejście na szczyt nie było specjalnie trudne, choć momentami ciężko było zdobywać kolejne metry w obsuwającym się spod nóg śniegu. Czasem trzeba było pomyśleć zanim ręce i nogi znalazły stabilne oparcie na skale.

Drużyna Rafała w drodze na Świstowy szczyt, fot. Patrycja Fijoł

Drużyna Rafała w drodze na Świstowy szczyt,
fot. Patrycja Fijoł

Schodziliśmy ostrożnie Świstowym Grzbietem starając się nie dopuścić do niekontrolowanego zjazdu ze śniegiem, trawersując pod skałami. Wróciliśmy do schroniska po zamarzniętym stawie i ruszyliśmy w drogę powrotną do samochodów. Po drodze minęliśmy zamrożone wodospady i widzieliśmy z bliska kozicę. Polecam wyprawy z klubem osobom z wyrobioną w górach kondycją i trzeźwym rozeznaniem swoich możliwości. Była to świetna przygoda!